znów piję różowego szampana, bo ponoć dobry na przeziębienie. jakoś mi nie smakuje to lekarstwo. i Montalbano z Catarellą zaraz przyjdą w odwiedziny.

•20 października, 2012 • Dodaj komentarz

skończyła się wiosna. minęło lato. wyżęłam serce. przeszła burza. rozsmarowałam maść na bolące stawy. uszkodziłam kolano. dokrwiłam serce. istna kaszanka.

podsumowując?

jestem obłędnie zakochana z obłędną wzajemnością. robię co kocham i mam nadzieję, że okaże się to na dłuższą metę. martwię się Nią i planuję z Nim.

nie będę podsumowywać. mam nadzieję, że to nie koniec i zdarzy się jeszcze wiele dobrego. i o wiele bliżej.

Deme wróciła. :) a gdzie reszta Blogownikowych?

Adel śpiewa w telewizorze, a ja piję różowego szampana i ogarniam się

•19 Maj, 2012 • Dodaj komentarz

minęło kilka miesięcy.

to wcale tak nie wyglada tak jak jest.

kule się w miłości.

tak, kule się.

dostałam od życia piękny prezent. Jego.

i wciąż dostaję inne prezenty. na przykład karierę wymarzoną, choć niektórzy móili mi, że to marzenia, które się nigdy nie spełnią. i przestałam marzyć. teraz się spełniły. i jest ich więcej w zasięgu ręki. szkolenia podane na tacy. nadzieja na lepsze jutro.

ale to oznacza wybór.

Jego lub tego.

zaryzykować wszystko dla miłości?

czy to jest miłość?

to miłość niewypowiedziana. powolna.

i co jest ważniesze dla mnie w życiu: praca czy rodzina?

czyli mam wszystko porzucić dla Niego, zaryzykować absolutnie wszystko, wszystkie pieniądze i wszystkich i wszystko co kocham?

czy mam wziaść pod uwagę kołatającą się w głowie myśl z jakiegoś romansidła: nigdy nie uzależniaj się od meżczyzny, zwłaszcza finansowo.

i co ja mam zrobić.

staram się nie tracić zdrowych zmysłów.

za dwa tygodnie zadam bardzo trudne pytanie ktorego nie chcę musieć zadawać.

za dwa miesiące zdecyzuję, która nadzieja umrze.

popijam różowego szampana.

czerwone agrentyńskie wino po kawie.

•8 stycznia, 2012 • Dodaj komentarz

przed burzą zwykle jest cisza. po burzy zwykle jest cisza. burza jest za mną i przede mną.

spędziłam prawie dwie godziny w uziemieniu ogarniając moje szanse na różne warianty. wszystko zależy od mojej decyzji. tak lub nie. serce czy serce z rozumem. potem już tylko pójście w zaparte. do oporu. bo tak czy siak ryzykuję wszystko. absolutnie wszystko.

ktoś kiedyś powiedział, że jeśli czekasz to nagroda jest słodsza. ktoś kiedyś również powiedział, że czasem musisz zaryzykować wszystko, by wygrać coś.

za dwa tygodnie usłyszę „dlaczego”. za dwa tygodnie podejmę decyzję. przez dwa tygodnie spróbuję nie wybuchnąć.

dwa tygodnie.

ojojo ojojoj ojojoj oj ojj

•24 listopada, 2011 • Dodaj komentarz

dylemat. za trzy miesiące będę musiała podjąć decyzję.
zrezygnować z miłości przez konwencje i Jej opinię. czy zrezygnować z konwencji i mimo wszystko zawalczyć o miłość, co oznacza, że zostawię Ją samą.

sercem wiem, które wybieram. poczuciem winy trzymam się ziemi.

aj.

dużo dużo zawalczyłam…

•29 września, 2011 • Dodaj komentarz

i wciąż się boję.

myślę za dużo, śpię za mało. On wciąż tam jest, wciąż tęsknię, wciąż bliski….. za dwa tygodnie na dwa tygodnie będę Go miała na wyłączność..może się nie pozabijamy. i będę musiała znaleźć w sobie odwagę, by się mocniej postawić. i zburzyć bariery. i zbudować nowe.

boję się. i bardzo cieszę.

zobaczymy. :)

trzeba robić to co czujesz, bo inaczej zwariujesz.

•26 sierpnia, 2011 • Dodaj komentarz

nawet jeśli czasem to wydaje się bardzo bardzo ryzykowne.

odchodzę z pracy, choć nie mam innej na oku. a w listopadzie podejmuję decyzję o moim związku.

amok.

wyłączam muzykę i słucham.

•13 sierpnia, 2011 • Dodaj komentarz

słucham siebie. bo czasem strach słuchać samego siebie.

świat wydaje się trudny. i nie mogę przefarbować koloru włosów, bo miałam kiedyś tatuaż wykonany henną. a przy piwie o nieprzyzwoitej godzinie słucham angielskich wynurzeń na temat co brałeś i jaki dało efekt, że nie warto, a co dobre. i myślę, że moja wścieklizna na samą siebie, że tez tatuaż sobie zrobiłam dla głupich trzech dni frajdy i przez to jestem uziemiona już chyba na zawsze z farbowaniem jest śmieszna. ludzie to dpiero nie szanują swojego życia. uciekają od problemów w dragi i alkohol, otwarcie o tym mówią. a ja chciałam uciec w farbę do włosów.

uciekłam na wzgórza pełne ludzi, karuzel i baloników. popijając colę w tłumie słuchałam siebie. już wiem co chcę powiedzieć w piątek, a może nawet w czwartek. nadal nie wiem co usłyszę. i jak na to zareaguję. gotuję jak pół szalona. jem nie po kolei. zainwestowałam w nowy make up choć ciągnę do końca miesiąca cienko, bo wyjazdy w planie.

słucham Hiszpana, co  się wygina jakby kości nie miał. poznałam Hiszpankę i pójde na lekcję flamenco. Poznałam Niemkę i pójdę na lekcję zumby. Poznałam Czeszkę i pójdę tańczyć salsę. trochę zbyt dużo zapisków w notesie w planie, ale po to zrzucam godziny, by odpocząć. chcę znów poczuć siebie i radość z tańca. jakiby to nie był taniec. taniec duszy. i mam nadzieję, że będzie to taniec duszy odciążonej. bo teraz czuję się na 60 lat. i nie przesadzam.

słucham Hiszpana. Wam też dam posłuchać. jeśli jeszcze tu zaglądacie. a piosenka w temacie.

tytuł / subtytuł zobowiązuje

•8 sierpnia, 2011 • Dodaj komentarz

tak jak i Blogownik. stare dobre czasy, choć nie całkiem proste.

znów zaczynam pisać. by nie myśleć za dużo. bo jest o czym. ostatnie miesiące były burzliwe, sztormowe wręcz. a wczoraj, przez przypadek znalazłam swoją notatkę sprzed prawie dwóch lat. i pomyślałam, że ja już tak nie myślę, w sposób dający do myślenia. rzecz w tym, że myślę, ale tak naprawdę nie. ja panikuję w sposób chaotyczny. dlatego ponownie zaczynam blogować. by uporządkować swój świat. taki mój katalog rzeczy znalezionych w mojej głowie ten blog. witajcie więc ponownie.

Gdy świat szaleje, a zmysły plączą się w rzeczywistości

Bo czasem trzeba wyłączyć wszystko,

spakować plecak,

przestać myśleć.

Bo czasem trzeba podjąć ryzyko,

pojechać w obce,

usłyszeć się w tłumie.

Bo czasem trzeba złapać dystans,

by zrozumieć siebie samego trochę lepiej,

by dostrzec zmiany,

nowego siebie w elementach.

moje nowe elementy są rozsypane na podłodze, a ja stoję i bezradnie na nie patrzę. i się boję. najbliższe tygodnie podejmą decyzje. wytyczmy terminy. ten tydzień – konkretne decyzje o odpowiedziach na oferty pracy i ułożenie sobie w głowie czego chcę od mojego związku. następny tydzień – powiedzenie na głos czego chcę i wyrwanie się z matni pracy. strach może być dobrym motywatorem. trzeba tylko tak o nim myśleć, jako o motywatorze. najbliższy cel? przetrwać jutro.

was a maybe. it’s a must.

•13 Maj, 2011 • Dodaj komentarz

emocjonalnie siadłam. siadłam i zaczęłam płakać.

it’s a must.

tak jak przepełniasz wazon wodą i się wylewa, tak przepełnił się u mnie limit bzdur.

potrzebuję zmiany, pozytywnej zmiany w moim życiu. zaczynam od pracy. choć jestem przerażona.

potem klusek. bo życie jest nieprzewidywalne. a potem zobaczymy.

heh.

•26 lutego, 2011 • 1 komentarz

nie piszę tu ostatnio. ciekawe. w mojej głowie też niewiele siedzi. a powinno.
heh.
ciągnę kluska, ciągnę. do kwietnia daleko, ale kwiecień będzie ekscytujący. pod względem nowin z krainy kangurów, Świąt w domu i wyprawy wgłąb siebie w kraju kiełbas.
hmmm….. bite bite bite. tylko, gdy gryzę to nie myślę. hmmmm…..
czasem lepiej nie myśleć. ale intuicji słuchać trzeba. moja czasami marudzi. już, jeszcze, a może powinnam być bardziej tolerancjyna i cierpliwa. zobaczymy w najbliższych tygodniach.
nos do przodu. ;)